W książce pt. „Miedzierza wczoraj i dziś” autorka postanowiła uwzględnić temat pacyfikacji Królewca i Adamowa z dwóch względów. Po pierwsze, ofiary tej strasznej zbrodni są pochowane na cmentarzu w Miedzierzy. Po drugie, zbrodnia ta bardzo poruszyła mieszkańców Miedzierzy tym bardziej, że sami byli wyznaczeni przez Niemców do kolejnej tego rodzaju pacyfikacji, do której ostatecznie nie doszło.

W trakcie pracy nad książką autorka dotarła do bardzo ważnych źródeł, które częściowo rzucają nowe światło na wydarzenia z 1940 roku i stoją w kontrze z niektórymi, dość powszechnymi opiniami. Są to zeznania świadków, którzy zeznawali w drugiej połowie lat 60-tych przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach. Część z tych zeznań pokrywa się z treścią dokumentów niemieckich, których prawdziwość była wcześniej podważana.



W 1987 roku ukazała się książka Zygmunta Kosztyły, „Oddział wydzielony wojska polskiego majora Hubala”, w której znalazło się sprawozdanie dowódcy 8. pułku SS-Totenkopfstandarte SS-Oberführera Leo von Jeny z wydarzeń w Królewcu. Zostało ono przesłane do generalnego inspektora SS-Totenkopfstandarten w Berlinie 18 maja 1940 roku. W sprawozdaniu tym Leo von Jena napisał:

Pomiędzy godziną 12:00 a 13:00 zlustrowałem niedaleko Królewca 7 kompanię na jej stanowiskach, spotykając tam dowódcę kompanii SS-Hauptsturmführera Staufera, kiedy właśnie sam chciał na czele grupy szturmowej wyruszyć do wsi Królewiec i dalej. Powiedziałem mu, że prowadzenie grupy szturmowej nie należy do zadań dowódcy kompanii. Odpowiedział, że chce iść jedynie tak daleko, by z lepszego punktu obserwacyjnego udzielić bliższych wskazówek. Po rozstaniu się z Stauferem przybyłem do Mniowa i wkrótce po moim przybyciu około godziny 13:00 otrzymałem z 2 batalionu meldunek, że Hauptsturmführer Staufer został przez umundurowanego polskiego strzelca, znajdującego się w piwnicy, ciężko zraniony. Dalej zameldowano mi, że kierowca motocykla Dick z 8 kompanii, który pośpieszył na pomoc ciężko zranionemu SS-Hauptsturmführerowi Stauferowi również został raniony otrzymując postrzał w lewą nogę. W związku z tym zarządziłem, by natychmiast ujęto 10 zakładników z Królewca i rozstrzelano, a dalsze domy w Królewcu spalono. Następnie zameldowałem o tym wydarzeniu wyższemu dowódcy SS i policji, który ze swej strony rozkazał, by wszystka męska ludność Królewca, o ile znajduje się tylko w wieku podlegającym służbie wojskowej została rozstrzelana, a cała wieś Królewca spalona.

Do fragmentu sprawozdania dotyczącego postrzelenia dwóch Niemców autor książki, Zygmunt Kosztyła dodał przypis następującej treści:

Postrzelenie obu Niemców nastąpiło przez żołnierzy sąsiedniej placówki.

Nie podał jednak, na jakiej podstawie wysnuł taki wniosek.

I właśnie to stwierdzenie dominowało przez lata w narracji o pacyfikacji Królewca i Adamowa. Teza, że to sami Niemcy postrzelili swojego oficera była bardzo popularna zwłaszcza po publikacji Tadeusza Janduły pt: „Ocalić od zapomnienia”, gdzie autor – były partyzant – zarzuca von Jenie kłamstwo.

Tymczasem analizując dokumenty Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach autorka natknęła się na zeznania świadka zbieżne z treściami zawartymi w sprawozdaniu von Jeny.

Tym świadkiem jest Marian Wielgus. Urodził się on 10 kwietnia 1923 w Królewcu. W dniu pacyfikacji miał zatem 17 lat. Jego rodzicami byli Władysław i Stefania Wielgus. Z zawodu był ślusarzem, a w 1969 mieszkał w Kielcach przy ulicy Jesionowej. Zeznania złożył 14 września 1966 roku.

Marian Wielgus zeznał:

W tym czasie przed mieszkaniem obywatela Krawca – oficer polski Kamiński zastrzelił oficera niemieckiego. Ten oficer miał kontakt wcześniej z mieszkanką Królewca Anną Kos, którą poznał jeszcze przed wojną w Warszawie. Ten Krawiec usłyszawszy krzyki tego rannego Niemca wziął jego czapkę i rękawiczki (kazał mu to ten oficer) i poszedł w kierunku budynku gminy, gdzie był sztab. Tam opowiedział to, co się zdarzyło. Niemcy zabrali rannego, zawrócili do Mniowa, razem z Krawcem. Następnie wrócili do Mniowa i granatami obrzucili dom Krawca. (…)

Każdy gdzie mógł usiłował się schronić. Ja wraz z innymi położyłem się w pustym dole po oborniku. Widziałem wtedy jak Niemcy prowadzili drogą tego porucznika Kamińskiego. Popędzali go kolbami. (…)

Na kupie obornika w obejściu gospodarza Żelazko widziałem skatowanego porucznika Kamińskiego.

W tym miejscu zasadne jest pytanie, czy zeznania innych świadków są spójne z zeznaniami Mariana Wielgusa. Na podstawie analizy wszystkich materiałów ze śledztwa Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich można stwierdzić, że w żadnych zeznaniach, oprócz tych złożonych przez Mariana Wielgusa, nie ma mowy o tym, aby to Kamiński zastrzelił Staufera. Część faktów się jednak zgadza.

Na przykład Stefan Żelazko zeznał:

Później z Królewca przyjechał do Smykowa niemiecki samochód i hitlerowcy zaczęli chodzić po wsi i wypędzać nas z domu mówiąc: „Chodźcie to zobaczycie, co wasi robią” Gdy doprowadzili mnie do samochodu, zobaczyłem tam leżącego ciężko rannego hitlerowca  w takim samym mundurze jak pozostali. Ranny był nieprzytomny. Któryś z hitlerowców powiedział po polsku, że tego oficera ranili polscy bandyci i za to cała wieś będzie spalona, a ludzie wybici. Po chwili samochód z tym rannym odjechał w stronę Mniowa.

Zobaczyłem, że od Królewca pędzą następną gromadę mężczyzn i w Smykowie wyciągają z szeregu niejakiego Kamińskiego, który nie mógł za pozostałymi nadążyć i wlókł się z tyłu. Kamiński był w polskiej bluzie wojskowej bez odznaki i dystynkcji. Hitlerowiec uderzył Kamińskiego kijem i Kamiński upadł wołając: „Boże, za co”. Dwóch hitlerowców złapało pod ręce Kamińskiego i zaczęli go wlec na moje podwórko. Ja wtedy na wszelki wypadek wyszedłem z domu do stajni.

Na podwórku usłyszałem dwa strzały z pistoletu. Potem usłyszałem wołanie żony i wyszedłem na podwórze. Kamiński leżał na twarzy. Był martwy i w potylicy miał 2 rany postrzałowe, a na plecach miał ranę zadaną wcześniej. Zauważyłem otwór w jego [słowo nieczytelne] i plamę krwi już zakrzepłą. Kamiński pochodził z Warszawy i przyjechał do swego krewnego Józefa Kosa do Królewca.

Autorka książki „Miedzierza wczoraj i dziś” uważa, że na podstawie tych źródeł nie można ostatecznie przesądzić czy to rzeczywiście Kamiński postrzelił niemieckiego oficera. Stąd pomysł na zorganizowanie spotkania z mieszkańcami Królewca i Adamowa. Odbyło się ono 26 lipca w Szkole Podstawowej im. Jana Pawła II w Kielcach. W jego trakcie autorka nawiązała współpracę z osobami, które mogą wnieść istotny wkład w rozwiązanie zagadki postrzelenia niemieckiego oficera. Autorka prosi także o kontakt (katarzyna.gala7@gmail.com) inne osoby, które nie były obecne na spotkaniu, a mają wiedzę mogącą nas przybliżyć do wyjaśnienia tej sprawy.




Spotkanie w Szkole Podstawowej im. Jana Pawła II w Królewcu na temat pacyfikacji Królewca i Adamowa.


Kategorie: Źródła

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *