W latach 90-tych babcia opowiedziała mi pewną smutną, romantyczną historię miłości dwojga młodych ludzi z Kawęczyna, którą usłyszała w młodości od swoich ciotek. Nie umieściłam jej jednak w książce, gdyż babcia nie pamiętała imienia głównej bohaterki, przez co nie mogłam potwierdzić tej opowieści w innych źródłach. Tymczasem kilka dni temu napisała do mnie pani Ilona Borycka, której babcią była Helena Małecka z domu Opala, urodzona tak jak moja babcia w Miedzierzy w 1918 roku. W mailu pani Ilona wspomniała tą samą historię, którą tak jak ja usłyszała od swojej babci. Dzięki temu uzyskałam nowe informacje, które pozwoliły mi uwiarygodnić tą niesamowitą historię w innych źródłach. Oto ona:

Autorka książki „Miedzierza wczoraj i dziś”

W Kawęczynie w leśniczówce, w dawnym budynku po zakładach górniczo-hutniczych mieszkał podleśniczy Ignacy Strzelecki z żoną Antoniną z domu Markiewicz oraz ze swoją jedyną córką Stefanią. Rodzina Strzeleckich pochodziła z okolic Dąbrowy Górniczej. To tam, w miejscowości Huta Bankowa 27 września 1893 urodziła się Stefania. Została ochrzczona w Kościele Matki Boskiej Anielskiej w Dąbrowie Górniczej ponad pół roku później 27 maja 1894, co wynikało z dłuższej nieobecności jej ojca Ignacego, którego zawód został określony w metryce chrztu jako urzędnik. Chrzestnym Stefanii został Antoni Strzelecki, urzędnik górniczy z Rudy Malenieckiej, prawdopodobnie brat Ignacego. Z kroniki parafii Miedzierza, wiadomo, że Antoni Strzelecki był zawiadowcą fabryki w Kawęczynie.

Ignacy surowo wychowywał swoją córkę. Marzył, aby wyszła za kogoś ważnego i bogatego. Tymczasem Stefania w wieku 15 lat zakochała się w młodym i biednym praktykancie, ogrodniku, który pracował w leśniczówce. Kiedy ich miłość wyszła na jaw, Strzelecki zabronił młodym się spotykać i wyrzucił wybranka córki z leśniczówki. Wkrótce ów młody człowiek został aresztowany, rzekomo za coś czego nie zrobił. Szeptano, że stało się tak za sprawą Strzeleckiego.

Tymczasem Stefcia nie mogła pogodzić się z utratą ukochanego. Pewnego dnia wymknęła się z leśniczówki, poszła nad rzekę i utopiła się w niej z rozpaczy. W pokoju zostawiła list pożegnalny. Po pewnym czasie od jej zaginięcia mężczyzna z Kawęczyna o nazwisku Dudzik znalazł ciało Stefci. Jej ubranie zahaczyło się o krzaki rosnące przy rzece między Kawęczynem, a Wólką Smolaną.

W domu Strzeleckich zapanowała rozpacz. Helena Małecka wiedziała z rodzinnych opowieści, że Ignacy Strzelecki prosił jej dziadka, Adama Stacherę z Zaborowic, ówczesnego wójta, aby przekonał proboszcza Miedzierzy do pochówku córki w centralnej części cmentarza, a nie pod murem, gdzie zazwyczaj grzebano samobójców. Proboszcz Jan Kwiecień przystał na prośbę zrozpaczonego ojca.

Ciało Stefci zostało zabalsamowane i ubrane na biało. W międzyczasie jej ukochany został zwolniony z aresztu. Przybył do leśniczówki na pogrzeb. Kiedy wszedł do pomieszczenia, w którym znajdowała się trumna, ludzie zaczęli krzyczeć „Uciekaj! Bo Strzelecki biegnie z dubeltówką!” Młodzieniec pospiesznie opuścił leśniczówkę i słuch po nim zaginął.

Zgodnie z aktem zgonu 15-letnia Stefania Strzelecka zmarła 13 lipca 1909 roku.

Po kilku latach Ignacy i Antonina Strzeleccy postanowili wrócić w swoje rodzinne strony, do Dąbrowy Górniczej. Ekshumowali ciało swojej tragicznie zmarłej córki i przewieźli na Śląsk. Helena Małecka była obecna przy ekshumacji i zapamiętała, że zmarła była pochowana w pięknych, białych pantofelkach. Kiedy w 1933 roku zmarł ksiądz proboszcz Jan Kwiecień parafianie odkupili od Strzeleckich grobowiec, który został po Stefanii. Informacja o tym znajduje się w kronice parafialnej.

Tą smutną, romantyczną historią żyła ponad 100 lat temu cała okolica. Być może ktoś jeszcze słyszał ją od swoich rodziców czy dziadków. Proszę w takim wypadku o kontakt: katarzyna.gala7@gmail.com lub wpis w komentarzach.


Kategorie: Ludzie

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *